[ZA TĘCZOWYM MOSTEM] Herr Herrman

Dom, a przy domu buda – to zwyczajowy obrazek malowany niegdyś przez dzieci w przedszkolu. Dziś coraz częściej budę zastępuje kojec – świadectwo „unowocześnienia” się społeczeństwa i „uwrażliwiania” go na potrzeby zwierząt. Los psa zamkniętego przez cały dzień w kojcu, choć pozbawionego już ciężaru zwisającego u szyi łańcucha, w gruncie rzeczy niewiele jednak się różni od przeżyć jego przodka przywiązanego do budy. Dzień wypełnia nuda, człowiek – nawet ten, który przynosi miskę z jedzeniem – pozostaje obcym, a jedyną rozrywką jest kręcenie się na ograniczonej przestrzeni i oszczekiwanie wszystkiego, co się rusza. Tak 9 lat swego życia spędził Herman – w niezasłużonym areszcie, sfrustrowany, pozbawiony zabaw, wolności, możliwości zaprzyjaźnienia się z człowiekiem i innymi zwierzętami. Gdy już się zestarzał, a właściciele (w odniesieniu do których słowo „opiekun” użyte byłoby na wyrost) uznali, że się go boją, Herman zamienił przydomowy kojec na kojec schroniskowy.

Choć żadne schronisko nie jest wymarzonym miejscem do życia dla psa, trzeba przyznać, że jego los uległ poprawie. Dziś oprócz regularnego karmienia i opieki weterynaryjnej nasz Herman wychodzi na spacery z wolontariuszami, które wydają się dla niego absolutną nowością. Powoli zaczyna jednak rozumieć, że człowiek, który pojawia się w jego boksie, nie zniknie za chwilę na wiele godzin, ale zabierze go na długą przechadzkę, na której poczuje pod nogami trawę, zanurzy nos w liściach czy śniegu, a podczas biegu wiatr zakręci jego ogonem. Radość, która go rozpiera na początku, sprawia, że w ekscytacji czasem podszczypuje swoich opiekunów, aby ich ponaglić z zapinaniem smyczy. Również na końcu, przy pożegnaniu, zdarza mu się skubnąć ubranie swoich przyjaciół, próbując zatrzymać ich na dłużej. Nie ma w tym agresji, ale raczej chęć przedłużenia spacerowej frajdy.

Lata odosobnienia i samotniczy charakter sprawiają, że nasz barczysty Herr Herman pozostaje niełatwym psiakiem do adopcji. Prawdą jest, że wymaga bardzo doświadczonej osoby, chętnej do poświecenia mu czasu i energii, oraz gotowej na wyrzeczenia. Herman nie należy do psiaków dobrze wychowanych, jego maniery są „grubo ciosane”, na spacerach potrafi ciągnąć jak lokomotywa i ze złością kłapać zębami na mijane psy. To efekt wielu lat zaniedbań człowieka, za które z nie swojej winy pokutuje dziś w schronisku. Czy znajdzie się wśród Was odważny, gotów przebić się do jego serca przez twardą skórę życiowych doświadczeń i wynagrodzić mu krzywdę, jakiej doznał?

Kontakt z wolontariuszem: 605 437 786 (Arek)

Arek

Gdy przekonuję do weganizmu, mówią mi "Ty ośle"! Gdy proszę, aby nie więzili psa na łańcuchu przy budzie, nazywają mnie baranem i psubratem. Gdy biegam po lesie, słyszę, że jestem brudny jak świnia i czemu tak capię. Przyznaję - w ostatnich latach skundliłem się (dosłownie!), a mój węch wyostrzył się na ludzi, którzy podle traktują zwierzęta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *